Ingrid Schulerud
Zastępca dyrektora generalnego w norweskim
Ministerstwie Spraw Zagranicznych, odpowiadającą m.in.
za negocjacje z krajami, które otrzymują EEA i Norway Grants. Uczęszczała
do Oslo Cathedral School, gdzie poznała swojego przyszłego męża – aktualnego
premiera Norwegii Jensa Stoltenberga. Na początku ich kariery zawodowej pokonała
go w wyborach na przedstawiciela Krajowego Związku Studentów Socjalistycznej
Partia Lewicy. Po podróży do Ameryki Łacińskiej, Schulerud chciała pracować dla
rozwoju organizacji, ale została zatrudniona przez Ministerstwo Rozwoju
Międzynarodowego do badania wpływu na środowisko w projektach Banku Światowego. W latach 90 uczęszczała do norweskiej Norwegian
National Defense College (uczelnia podobna do Akademii Obrony Narodowej kształcąca
w zakresie tematyki wojskowej i strategicznej zarówno dla osób wojskowych i cywilnych.)
Para ma
syna i córkę. Mieszkają w oficjalnej rezydencji premiera, w pobliżu Pałacu
Królewskiego
w Oslo.
Bruksela, marzec 2011
Anna Jancewicz: Co Pani myśli o określeniu “szklany sufit”, czy napotkała Pani na barierę „szklanego sufitu” w swoim życiu? Czy „szklany sufit” naprawdę istnieje i czy odgrywa rolę na drodze kobiet, które próbują sięgać po najwyższe stanowiska?
Ingrid Schulerud: Ależ oczywiście.
“Szklany sufit” istnieje. W większości krajów które znam istnieje. W moim
kraju, w Norwegii „szklany sufit” jest bardziej widoczny (choć w pewnym sensie
trudniejszy do zauważenia) w sektorze prywatnym niż w publicznym. W ostatnich
20-30 latach wiele się zmieniło w sektorze publicznym i myślę, że dlatego wiele
utalentowanych kobiet szuka pracy właśnie tam. Sektor publiczny przyciągnął do
siebie wielu zdolnych ludzi, wśród nich liczne kobiety, bo zapewnia im zarówno wyrównane
szanse w pracy, jak również prawdziwą równowagę pomiędzy życiem zawodowym i
prywatnym. Weźmy mnie jako przykład. Byłam
zdolna. Wybrałam sektor publiczny, ponieważ znalazłam w nim ciekawe zadania do
wypełnienia, charakteryzował się dużą otwartością i był wolny od praktyk
dyskryminacyjnych. Naturalnie płace były
niższe niż w sektorze prywatnym, ale rekompensatą była większa swoboda. A wiec ja, kobieta wychowująca małe dzieci
mogłam poświęcić im czas, którego potrzebowały i jednocześnie wykonywać interesującą
i ambitną pracę zawodową.
Nie chciałam dokonywać wyboru albo dzieci albo praca zawodowa. W sektorze publicznym ten aspekt cieszy się
większym zrozumieniem. Chcieli mnie z powrotem i wyraźnie mi to powiedzieli. To
było niezwykle motywujące. Myślę, że
kobietom w sektorze prywatnym jest trudniej, bo nie zawsze mogą wziąć pełny
urlop wychowawczy, w niektórych krajach jest on krótszy i po urlopie muszą
szybko wracać do pracy. W kontekście
szklanego sufitu jest to sprawa kluczowa. Nie mniej istotną kwestią jest
zwiększanie udziału urlopów tacierzyńskich.
AJ: Czy na przestrzeni Pani kariery zawodowej szefami byli głównie mężczyźni czy kobiety?
IS: Każdemu życzyłabym przede wszystkim znaleźć sobie dobrego szefa. Dobry przełożony to dobry mentor. Sama często pracuję z młodymi, utalentowanymi dziewczętami jako mentor. W Stanach Zjednoczonych są specjalne programy, gdzie przełożeni są mentorami młodych osób.
AJ: Bez względu na płeć?
IS:
Tak. W mojej pierwszej pracy bardziej liczył się wpływ szefa niż nauka płynąca
z powierzonych mi zadań. Od dobrego szefa tak wiele się można nauczyć. I tak
fatalnie jest trafić na kiepskiego szefa.
To moja podstawowa rada.
AJ: Jak działa “szklany sufit”? Pojawia się na pewnym szczeblu kariery zawodowej czy problem ten dotyka wszystkie kobiety na każdym szczeblu?
IS: Pojęcie “szklany sufit” jest bardzo
adekwatne. Jednocześnie widać go i nie widać. Myślę, że
w Norwegii wiele zmieniło się w ostatnich dekadach. Zaszły bardzo głębokie zmiany. Wszystko zaczęło
się od polityki. Mamy wspaniałe wzorce.
Mamy premiera – kobietę, panią Gro Harlem Brundtland, której mocno na sercu leży
ta sprawa. Nie wystarczy być kobietą, trzeba być kobietą bardzo świadomą tego
zjawiska. Oczywiście wzorzec osobowości płci istnieje i jest on bardzo wyraźny.
Ale przeszedł on głębokie przeobrażenia.
Niemała rolę odegrał oddolny ruch kobiecy. Przykładem tych zmian może być moja
matka i ja Ona była pracującą mamą i przysługiwały jej tylko 3 tygodnie urlopu
macierzyńskiego, ja miałam rok. To ogromna zmiana.
AJ: Jak udało się przeprowadzić te zmiany?
IS: Po pierwsze zmiany muszą zajść w
polityce. Chociaż nadal istnieją uprzedzenia, w polityce “szklany sufit” jest
dużo cieńszy teraz, niż był kiedyś. Po drugie w sektorze prywatnym który, jak
wcześniej mówiłam, stanowi duże wyzwanie. jednak im większe firmy czy
korporacje, tym więcej zauważamy zmian. Więksi
są bardziej zaawansowani. Lepiej rozumieją, że aby osiągnąć zysk jutro, trzeba
zainwestować dziś. Zauważyli, że najlepszymi studentami są kobiety. Jednak aby
je przyciągnąć trzeba im stworzyć sprzyjające warunki pracy. Przy zatrudnianiu kobiet potrzeba większej elastyczności
i uwzględnić, że te młode, utalentowane kobiety w pewnym momencie będą mieć
dzieci i pójdą na urlop. Patrząc jednak na doświadczenia Norwegii można
stwierdzić, że wrócą. I będą jeszcze bardziej wartościowymi pracownikami, że wniosą
umiejętność koordynacji wielu rzeczy na raz. Trzecia ogromna zmiana to fakt, że
ojcowie zostają w domu z dziećmi. W
Norwegii urlop tacierzyński wzięło kilku ministrów. W moim kraju to rewolucyjna
zmiana. Musimy po prostu uwierzyć w możliwość
zmian. Zdaję sobie sprawę, że jest to
trudne dla moich polskich koleżanek i kolegów. Ich godziny pracy są zbyt długie. Zmuszeni są zostawiać swoje dzieci pod opieką
dziadków. Ale zmiany z pewnością nastąpią.
AJ: W Polsce jest duży opór w stosunku do przeprowadzania tego rodzaju zmian ze względu na rzekome koszty z tym związane. Według nas to jest to jednak błędna kalkulacja. Jeśli nie ułatwimy kobietom aktywnego funkcjonowania na rynku pracy, zamiast zyskać - wszyscy stracimy.
IS: Zawsze warto przedstawić również rachunek ekonomiczny i promować zmiany także z perspektywy zysków. Aby uaktywnić kobiety na rynku pracy należy postawić na elastyczne formy zatrudniania.
AJ: Czy patrząc na kolejne etapy Pani kariery zawodowej skłania się Pani do przekonania, że istnieje stereotyp kobiety-szefa?
IS: Najpierw szkoliłam się aby zostać
tancerką, potem dziennikarką. Jeszcze później pomyślałam
o studiach. Kiedy zaczęłam pracować w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, miałam
super szefa który usilnie nakłaniał mnie abym złożyła podanie na bardziej
ambitne stanowisko. Miałam wątpliwości, ale on stwierdził stanowczo: „Możesz i
musisz to zrobić!”
AJ: Szef miał więcej wiary w Panią niż Pani sama w siebie?
IS: Trzeba to przyznać! Był naprawdę dobrym szefem i zmotywował mnie aby pójść o krok dalej. A więc złożyłam podanie. I teraz staram się postępować podobnie pracując z młodymi dziewczętami. Ten pierwszy krok stał się punktem zwrotnym w moim życiu. Od tego momentu rozpoczęła się moja niezwykła i nader pasjonująca kariera w Ministerstwie. Dziś koordynuję z ramienia Ministerstwa fundusze Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Mam ogromnie ciekawą i ekscytującą pracę. Łut szczęścia też się czasami przydaje. A wracając do dobrego szefa, ja też staram się być dobrym szefem. Dla mnie najważniejsi są ludzie z którymi pracuję, moje relacje ze współpracownikami. Jeśli pracuję z dobrym zespołem, praca idzie bardzo dobrze. A obecnie mam wspaniały zespół.
AJ: Czy można postawić znak równości pomiędzy doskonałym zespołem a dobrym szefem?
IS: Tak, zwłaszcza gdy ma się szanse stworzenia własnego zespołu. Ja miałam szczęście budowania zespołu od podstaw. Praca z takim zespołem to ogromna przyjemność i radość.
AJ: Czy widzi Pani różnicę w emocjonalnym podejściu do pracy kobiet i mężczyzn?
IS: Niekiedy naturalnie te różnice się ujawniają. Mężczyźni i kobiety się różnią, co często świetnie procentuje. Ja jednak najbardziej cenię sobie równowagę.
AJ: Co chciałaby Pani powiedzieć Polkom?
IS: Ogromnie podziwiam panią Prezydent dr Vaire Vike-Freiberga (prezydent Łotwy w latach 1999-2007). Doświadczyła ona wielu wyzwań w swoim kraju, zrujnowanej gospodarki, trudnej drogi do niepodległości, a teraz znowu kryzys. A mimo to nigdy nie upadła na duchu. Jest to niezwykle inspirujące, fantastyczne. Takich właśnie ludzi nam potrzeba, prawdziwych przewodników. Polska, podobnie jak Norwegia ma swoje własne wyzwania w postaci funkcjonujących stereotypów czy nieco staroświeckich sposobów myślenia. Ale powinniśmy robić swoje i każdy na swoim polu angażować się na rzecz pozytywnych zmian.
AJ: Serdecznie dziękuję Pani Ambasador za tę inspirującą rozmowę.